Jeśli chcemy komuś przedstawić zespół Megadeth, w 99% przypadków sięgamy po ten album. A nie powinno to być
takie oczywiste, gdy mówimy o zespole, który wydał dotychczas 15 albumów studyjnych. Na tym krążku znajdują
się takie utwory, jak Holy Wars... i Tornado of Souls. Naprawdę trudno znaleźć na nim jakikolwiek słaby punkt.
Nawet basowe solo Davida Ellefsona (utwór Dawn Patrol ) dobrze wpasowuje się w klimat albumu. Ta płyta to
szczyt kariery Megadethu i początek powolnej komercjalizacji ich muzyki.
Obowiązkowa pozycja dla każdego fana metalu i arcydzieło thrash metalu . Mój ulubiony album zespołu, choć
Peace Sells... (1986) dorównuje mu pod pewnymi względami. Płyta wywarła na mnie duże wrażenie i dalej imponuje pod
względem złożoności utworów. Na tym albumie znajdują się chyba najwspanialsze solówki Marty'ego Friedmana i Dave'a
Mustaine'a. Polecam każdemu gitarzyście i nie tylko.